fbpx

Energia witalna – co ją wzmacnia, a co osłabia?

Dzisiaj kilka słów o krążącej w nas energii witalnej. O tym, jak możemy ją wzmacniać i o tym, co powoduje, że ta energia słabnie. 

Jesteś ciekawa? Czytaj dalej.

Zacznę od wyjaśnienia, czemu w ogóle o tym piszę? Ponieważ to temat, który bardzo często pojawia się w moim gabinecie. Przychodzą do mnie Klientki i mówią, że tak, chcą schudnąć, ale ważniejsze od zgrabnej figury jest dla nich to, by w końcu odzyskać energię.

Z jednej strony mnie to cieszy, a z drugiej zdaję sobie sprawę z tego, że osoby, które nadmiernie szukają tej energii, to są najprawdopodobniej osoby, które powinny w pierwszej kolejności przyjrzeć się temu, w jaki sposób ją tracą. To znaczy – jeśli nie odpoczywamy, jeśli jemy byle co – to samo to, że pójście do dietetyka czy innej osoby, która wspiera zdrowie, i nawet dostaniemy jakieś magiczne suplementy, które sprawiają, że teraz będziemy mogły robić dwa razy więcej – to tak naprawdę droga donikąd. To, na czym powinnyśmy się skoncentrować, to dbałość o to, żeby odbudowywać we właściwy sposób naszą energię.

Zacznę od tego, co może ją osłabiać. Po pierwsze – zarywanie nocy, czytaj za mało snu. I uwaga! Sen między północą a 8:00 rano to nie ten sam sen i to nie te same osiem godzin dla naszego organizmu, co między 22:00 a 6:00.

 Zdziwiona? 

Już tłumaczę – tzw. dobowy zegar obiegu energii, wywodzący się z tradycyjnej medycyny chińskiej, opowiada o tym (w dużym skrócie), że już od godziny 21 w naszym organizmie rozpoczynają się procesy regeneracyjne. Oznacza to, że im szybciej pójdziemy spać (po rozpoczęciu tych procesów), tym lepszą i szybszą regenerację zapewnimy swojemu ciału, a co za tym idzie- następnego dnia będziemy miały więcej energii.

Drugą rzeczą, która może znacznie obniżać poziom energii, to wszelkiego rodzaju substancje pobudzające i nadmiernie stymulujące układ nerwowy. Nie zrozum mnie źle – wypicie jednej czy dwóch kaw dziennie jest absolutnie w porządku. Natomiast jeśli będziemy stymulować się kawą przez cały dzień – czyli będziemy wypijały cztery, pięć czy sześć filiżanek dziennie – to niestety, nie będą one pozytywnie wpływały na poziom naszej energii. Dlaczego? To prawda, po wypiciu kawki natychmiast się budzimy, ale, jak pokazują badania, wraz z każdą kolejną kawą danego dnia, równie szybko ta energia z nas ulatuje.

Idąc dalej, kolejnym „wrogiem” wysokiego poziomu naszej energii jest… przetworzona żywność. Nie oszukujmy się – ten wybór zawsze należy do nas: jakie produkty dostarczamy naszym organizmom. Możemy dostarczać takie, które sprawiają, że wszystkie komórki naszego ciała będą klaskać rączkami i mówić: „Jejku, jak fajnie, że wreszcie mamy coś, co nas odżywi! Wow, ile to ma witamin, ile to ma składników mineralnych! Cudownie!”. I już nasze ciałka zaczynają sobie planować, gdzie te witaminy i składniki odżywcze rozmieścić po naszych organizmach.

Z drugiej strony możemy fundować naszym ciałom przetworzoną żywność – przez co nasze organizmy mają całą masę toksyn w sobie i wtedy wszystkie komórki naszych ciała robią tak: „O nie! Tyle pracy dzisiaj przed nami…”. Dlaczego? Bo nie dość, że nie dostarczymy tych składników odżywczych, które będą pomagały w regeneracji, to jeszcze nasze ciała będą musiały się bardzo mocno napracować, żeby zutylizować toksyny, które wprowadziliśmy wraz z „pożywieniem” (choć – swoją drogą – ciężko jest nazwać wyroby jedzeniopodobne POŻYWIENIEM…). 

Jest więc tak- jeżeli jemy byle co, nie dostarczamy energii, mimo że mamy pełen brzuszek i przez chwilę wydaje nam się, że ta energia jest i że możemy działać. Ale niestety – na dłuższą metę – przetworzone jedzenie trzeba traktować jak toksyny, z którymi organizm musi się dodatkowo napracować i zmarnować na ich „utylizację” Twoją cenną energię, którą mogłabyś zagospodarować w dużo przyjemniejszy sposób. Dlatego jedną ze wspanialszych rzeczy, które możemy zrobić dla swojego organizmu, jest dostarczać mu zdrowej, nieprzetworzonej żywności.

Brak ruchu również wpływa na to, że nasza energia się obniża. Czy słyszałyście kiedyś takie powiedzenie, że „gdy woda nie płynie- to gnije”? Bardzo lubię je przywoływać w kontekście naszego ciała. Jeśli nie jest w ruchu – to zachodzi w nim również mniejsza odbudowa komórkowa. Jakie to ma znaczenie? Spieszę z wyjaśnieniami. Jeżeli ćwiczymy – to nasz organizm robi tak, że „nadpsute” komórki są zużywane w pierwszej kolejności. Wszystko to, co jest mniej potrzebne, idzie na „pierwszy ogień” – jako paliwo do tego, co akurat chcemy robić. W związku z tym wszystkie komórki, które nie do końca funkcjonują tak jak powinny, są po prostu szybciej wykorzystywane (jako paliwo) i na ich miejsce są wytwarzane nowe, zdrowe, silne komórki.

A jeśli się nie ruszamy? No cóż, wtedy nasze ciało zaczyna po prostu… słabnąć. Aktywność fizyczna powoduje, że bardzo mocno dotleniamy nasz organizm. I ten życiodajny tlen powoduje, że energia w nas rośnie. Czemu? Jeżeli komórki są dotlenione, mają wtedy poczucie: „Dobra, to teraz możemy działać!”. Właśnie dlatego CODZIENNA aktywność jest tak bardzo, bardzo ważna. Jeśli więc ćwiczymy dwa lub trzy razy w tygodniu z trenerem, chodzimy na fitness, czy mamy jakieś inne aktywności – to fantastycznie! Trzy razy w tygodniu to lepiej niż zero razy w tygodniu. Natomiast nasze ciała są stworzone do tego, by ta aktywność fizyczna była z nami KAŻDEGO DNIA. Każdego! Nawet jeśli ma to być dwudziestominutowy spacer- to serio, będzie on lepszy niż siedzenie na kanapie i patrzenie w telefon.

Na obniżenie naszej energii ma wpływ również bodźcowanie się negatywnymi informacjami. Zwykle robimy to słuchając wiadomości czy oglądając telewizję. Mogą one zaburzać nasze poczucie bezpieczeństwa albo powodować, zę zaczynamy odczuwać lęk. Wtedy, jakbyśmy się nie starały, nasz poziom energii spada na łeb, na szyję. Warto więc mądrze wybierać, decydując się na programy czy filmy, które będzie się oglądało. Czy wolisz bodźcować się czymś, co będzie karmiło Twoją duszę czy czymś, co sprawi, że w całym Twoim ciele będą się tliły negatywne emocje?

Skoro już przy nich jesteśmy… Negatywne emocje to te, które mają tzw. bardzo niską wibrację. Powodują one, że my i nasze ciała również zaczynają wibrować na znacznie niższej częstotliwości. Jakie to są emocje? Wszystkie te, które kojarzymy jako negatywne: gniew, smutek, zazdrość, strach, nadmierna troska o kogoś. Ich skutkiem jest to, że nasza wibracja leci w dół, czyli że – po prostu- nic nam się nie będzie chciało.

Okej, pora teraz przejść do rzeczy, która cieszy się największym zainteresowaniem wśród moich Klientek. A mianowicie – co możemy robić, by odzyskiwać energię, co możemy robić, by chciało nam się… chcieć. No właśnie, o tym przeczytasz za chwilkę.

Pierwsza ważna rzecz – wysypianie się. O tym pisałam na początku tego wpisu, pamiętasz? Przejdźmy więc od razu do punktu numer dwa, czyli do… jedzenia zdrowych produktów. O tym też już wcześniej wspomniałam, ale myślę, że warto to zagadnienie rozwinąć. Dlatego doprecyzujmy. Jedzmy zdrową żywność, czyli żywność, która… nie ma składu!

Co to znaczy?
Mam na myśli: owoce, warzywa, mięso, jajka, ryby, strączki, orzechy.
Chodzi o to: jak kupujemy orzechy, to nie mają one składu, prawda? Tak samo pomidor – również nie jest na nim napisane, z czego się składa. Przecież wiadomo – pomidor to po prostu pomidor! I o to właśnie mi chodzi. Żywność bez składu to taka najbezpieczniejsza droga, choć – oczywiście – nie oznacza to, że mamy zrezygnować z wyszukiwania i spożywania produktów ze zdrowym składem! Jasne, fajnie, róbmy to. Ale gdybym miała dać NAJPROSTSZĄ radę, to brzmiałaby ona właśnie tak: jedzmy żywność, która nie ma składu.

Co jest jeszcze ważne? Nawadnianie organizmu. Nawodnienie równa się poczucie bezpieczeństwa, a ono z kolei sprawia, że nasz organizm rośnie wibracyjnie. Kolejna warta praktykowania rzecz to medytacja, albo – ćwiczenia oddechowe. Dzięki nim jesteśmy tu i teraz, a jednocześnie podnosimy poziom naszej energii, stajemy się weselsi, bardziej wyciszeni, milsi dla otoczenia.

Niesamowicie ważna w podnoszeniu poziomu naszej energii jest aktywność fizyczna. Ale nie chodzi o to, że mamy ćwiczyć za wszelką cenę, ponadto, jak się czujemy. O nie! Aktywność powinna zawsze być dobrana do naszego samopoczucia, do fazy cyklu menstruacyjnego, do tego, czy mamy siłę, czy nie. Nie wymagajmy od siebie, że będziemy codziennie chodzić na siłownię, albo biegać 15km. Nie tędy droga. Posłuchajmy tego, co ma nam do powiedzenia nasze ciałko. Może jednego dnia chętnie poszłoby na crossfit, kolejnego na jogę, a trzeciego – na basen? Nadstaw ucha.

A teraz napiszę Ci o czymś, co mega podnosi poziom naszej energii i naszej radości, ale jakoś trochę o tym w XXI wieku zapomnieliśmy, mimo że te czynności towarzyszyły naszej kulturze od dawien dawna. Zgadniesz co mam na myśli?

Taniec i śpiew!
No i skoro już przy nich jesteśmy to wspaniale na podniesienie poziomu naszej energii wpływają również… pozytywne emocje, czyli te, które podnoszą nasze wibracje: odwaga, wdzięczność, zaufanie, empatia, miłość.


Zacznijmy od odwagi. Jak zaczynamy wychodzić poza naszą strefę komfortu- automatycznie korzysta na tym nasza pewność siebie, a co za tym idzie – nasza energia szybuje w kosmos! Podobnie jest z wdzięcznością. Myślę, że od pracy z nią warto zacząć. Napiszę Ci o moim doświadczeniu, takim moim malutkim rytuale. Otóż zawsze wieczorem, kiedy położę już dzieciaki spać i kiedy sama mam już zamiar oddać się w objęcia Morfeusza, kładąc się na łóżku, zamykam oczy i zanim zasnę – myślę sobie, za co jestem danego dnia wdzięczna. Czasem odczuwam wdzięczność za to, jak fantastycznie spędziłam czas, a czasem za to, że dzieci są zdrowe, że mam gdzie mieszkać, że coś mi się udało.
Poważnie! Jest mnóstwo rzeczy, za które możemy dziękować. A energia wdzięczności, to energia, za pomocą której najłatwiej możemy sobie podbić energię całego organizmu. 

A więc co?
Notesiki w dłonie i napiszcie o tym, za co dziękujecie (róbcie to każdego dnia!). Albo tak jak ja – poświęćcie chwilkę na małą praktykę wdzięczności – tuż przed zaśnięciem, albo tuż po obudzeniu. Wiem, że na początku wydaje się to bez sensu, ale uwierzcie – ta prosta czynność działa cuda (serio!).

Poziom radości w naszym ciele niezwykle zwiększa też energia empatii – pojawia się ona wtedy, gdy robimy coś dla drugiego człowieka. Muszę też wspomnieć o niesamowitej energii zaufania do tego, że wszystko będzie dobrze. Oraz o najsilniejszej pozytywnej energii, jaką możemy mieć. To ona najbardziej podbija naszą wewnętrzną energię. Czy wiesz o czym piszę? Tak, chodzi mi o energię miłości. I to miłości zarówno do partnera, jak i do dzieci, rodziców, przyjaciół, czy do naszego ukochanego zwierzaczka. 

Ten tekst skończę takim właśnie przepięknym akcentem – nie bójmy się okazywać miłości, róbmy to często i w dużych ilościach! (a przy okazji doświadczmy, jak dzięki temu nasza energia szybuję w górę). 

Polub mnie na Facebooku

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.